Programowanie to jest to co ubóstwiam, jednak praca zawodowa różni się kwestią zasadniczą od pracy we własnych projektach. Po pierwsze, nie zaczniesz swojego projektu, bez przekonania, że jest on ciekawy, pożyteczny i co najmniej nietuzinkowy. W pracy zawodowej jest inaczej... skończy się jeden projekt, możesz trafić do drugiego, który jest po prostu głupi. Pensja nie jest już wtedy żadną motywacją! Pracownik staje wówczas przed zupełnie innymi wyzwaniami (z "braku laku" musi sobie przecież jakieś znaleźć...):
- jak oszacować maksymalny czas potrzebny na dany task, który nie wzbudzi podejrzliwości przełożonego
- jak opieprzać się, tak by przełożony tego nie widział
- jak zdobyć drugi monitor... by na tym bardziej widocznym
pracowaćwyświetlać logi niepotrzebnego pełnego rebuilda, czytając w tym czasie na drugimfirmową pocztęRSSy w Thunderbirdzie/Outlooku/etc. - zarządzaniu aplikacjami w taki sposób, by po naciśnięciu Alt-Tab wyskoczyło IDE z niebanalnym kodem
- przyjściu do pracy 5 minut przed managerem i wyjściu 5 minut po nim (nawet mając w firmie tzw. flextime)
Moje pytanie brzmi: DLACZEGO TAK SIĘ DZIEJE?
Ty i ja uwielbiamy programować, a każą nam robić nudnawe rzeczy, których i tak nikt nie będzie używał... a to wszystko dlatego, że ktoś sobie ubzdurał, że skoro konkurencja to ma, to oni także to muszą mieć!
A wiecie co jest najbardziej demotywujące? Opierdalający się współpracownik! Bo po co ja mam zapieprzać, skoro jemu szef nic nie mówi, a on się przecież opierdala.
Opierdalanie w firmie jest cholernie zaraźliwe i prawda jest taka, że ktoś w firmie powinien nad tym panować... Mam kolegę w biurze, który (gdy zacząłem z nim pracować) wydawał się dla mnie wzorem pracowitości i skrupulatności. Moje miejsce jest ustawione tak, że widzę, jak może opierdalać się dwóch innych pracowników, z kolei ów kolega może widzieć jak opierdalam się ja. I wiecie co? Mam nieodparte wrażenie, że moja jazda po bandzie przyczyniła się również do jego efektywności!
A wiecie co jest najgorsze? Że dopóki projekt jest niezagrożony, to jeżeli cały team będzie opierdalać się w miarę równomiernie, to wszyscy są niezagrożeni. Project manager w końcu musi mieć stopień odniesienia, którym zwykle jest najlepsza osoba w zespole.
Jest mi źle gdy się opieprzam... cierpi na tym mój pracodawca, moje sumienie i moi współpracownicy. Ja wiem, że w tym jest sporo mojej winy, ale przepraszam bardzo... taka sytuacja jest winą pracownika, tylko wtedy, gdy on jest "wyjątkiem". Gdy zaczyna się opierdalać cały zespół znaczy to tyle, że coś jest nie tak z projektem/managerem lub innymi czynnikami środowiskowymi/motywującymi. A demotywować może wiele rzeczy... ja tu próbuję się skupić a mi tu znowu każą na meeting iść. Gdy już zaczynam rozkminać tego głupiego buga, w pokoju zaczyna się gorąca dyskusja na temat wyższości podatku liniowego nad progresywnym. Czy nie taniej było by dla firmy zrobić pokoje 2-3 osobowe?
Jesteśmy programistami... i jesteśmy leniwi i właśnie dlatego nauczyliśmy się programować, by automatyzować pewne czynności. Każdy z nas jest leniem, ale każdy z nas nad lenistwo bardziej ubóstwia prawdziwe łamigłówki, ambitne wyzwania, czy realne problemy. Więc panie managerze... jeżeli się lenimy, to możliwe, że to Twoja wina?
[Edit:]
Wątek trafił na stronę główną serwisu . Pozdrowienia dla Wykopowiczów! Zapraszam do subskrybcji kanału RSS i komentowania również tutaj.
Wątek trafił na stronę główną serwisu . Pozdrowienia dla Wykopowiczów! Zapraszam do subskrybcji kanału RSS i komentowania również tutaj.