Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 listopada 2011

Każdy programista może stać się leniem...

No niestety tezę tę opieram na swoim przykładzie. Skąd więc taka generalizacja, że posądzam o lenistwo wszystkich? Bazuję na swoich odczuciach i na przeświadczeniu, że gdy sam sobie organizuje pracę, to lenistwo mnie nie nęka!


Programowanie to jest to co ubóstwiam, jednak praca zawodowa różni się kwestią zasadniczą od pracy we własnych projektach. Po pierwsze, nie zaczniesz swojego projektu, bez przekonania, że jest on ciekawy, pożyteczny i co najmniej nietuzinkowy. W pracy zawodowej jest inaczej... skończy się jeden projekt, możesz trafić do drugiego, który jest po prostu głupi. Pensja nie jest już wtedy żadną motywacją! Pracownik staje wówczas przed zupełnie innymi wyzwaniami (z "braku laku" musi sobie przecież jakieś znaleźć...):


  • jak oszacować maksymalny czas potrzebny na dany task, który nie wzbudzi podejrzliwości przełożonego
  • jak opieprzać się, tak by przełożony tego nie widział
  • jak zdobyć drugi monitor... by na tym bardziej widocznym pracować wyświetlać logi niepotrzebnego pełnego rebuilda, czytając w tym czasie na drugim firmową pocztę RSSy w Thunderbirdzie/Outlooku/etc.
  • zarządzaniu aplikacjami w taki sposób, by po naciśnięciu Alt-Tab wyskoczyło IDE z niebanalnym kodem
  • przyjściu do pracy 5 minut przed managerem i wyjściu 5 minut po nim (nawet mając w firmie tzw. flextime)
Moje pytanie brzmi: DLACZEGO TAK SIĘ DZIEJE?

Ty i ja uwielbiamy programować, a każą nam robić nudnawe rzeczy, których i tak nikt nie będzie używał... a to wszystko dlatego, że ktoś sobie ubzdurał, że skoro konkurencja to ma, to oni także to muszą mieć! 

A wiecie co jest najbardziej demotywujące? Opierdalający się współpracownik! Bo po co ja mam zapieprzać, skoro jemu szef nic nie mówi, a on się przecież opierdala.

Opierdalanie w firmie jest cholernie zaraźliwe i prawda jest taka, że ktoś w firmie powinien nad tym panować... Mam kolegę w biurze, który (gdy zacząłem z nim pracować) wydawał się dla mnie wzorem pracowitości i skrupulatności. Moje miejsce jest ustawione tak, że widzę, jak może opierdalać się dwóch innych pracowników, z kolei ów kolega może widzieć jak opierdalam się ja. I wiecie co? Mam nieodparte wrażenie, że moja jazda po bandzie przyczyniła się również do jego efektywności!

A wiecie co jest najgorsze? Że dopóki projekt jest niezagrożony, to jeżeli cały team będzie opierdalać się w miarę równomiernie, to wszyscy są niezagrożeni. Project manager w końcu musi mieć stopień odniesienia, którym zwykle jest najlepsza osoba w zespole.

Jest mi źle gdy się opieprzam... cierpi na tym mój pracodawca, moje sumienie i moi współpracownicy. Ja wiem, że w tym jest sporo mojej winy, ale przepraszam bardzo... taka sytuacja jest winą pracownika, tylko wtedy, gdy on jest "wyjątkiem". Gdy zaczyna się opierdalać cały zespół znaczy to tyle, że coś jest nie tak z projektem/managerem lub innymi czynnikami środowiskowymi/motywującymi. A demotywować może wiele rzeczy... ja tu próbuję się skupić a mi tu znowu każą na meeting iść. Gdy już zaczynam rozkminać tego głupiego buga, w pokoju zaczyna się gorąca dyskusja na temat wyższości podatku liniowego nad progresywnym. Czy nie taniej było by dla firmy zrobić pokoje 2-3 osobowe? 

Jesteśmy programistami... i jesteśmy leniwi i właśnie dlatego nauczyliśmy się programować, by automatyzować pewne czynności. Każdy z nas jest leniem, ale każdy z nas nad lenistwo bardziej ubóstwia prawdziwe łamigłówki, ambitne wyzwania, czy realne problemy. Więc panie managerze... jeżeli się lenimy, to możliwe, że to Twoja wina?

[Edit:]
Wątek trafił na stronę główną serwisu . Pozdrowienia dla Wykopowiczów! Zapraszam do subskrybcji kanału RSS i komentowania również tutaj.

poniedziałek, 31 października 2011

Zmęczony programista... korporacyjnie i małżeńsko

Oficjalnie przecież nie mogę narzekać... przecież mam "dobrą" pracę... być może są nawet ludzie, którzy mi zazdroszczą(?).

Ja jednak jestem zmęczony, programowanie nie daje mi już takiej frajdy jak jeszcze pół roku temu, gdy pracowałem nad innym projektem.

Codziennie wychodzę z pracy z nadzieją, że w domu będę miał trochę czasu posiedzieć nad jakimś swoim projektem. Lubię tą myśl... że będę mógł pokodzić sobie coś swojego, według mojego "widzimisie", a nie coś co jakiś klient sobie zamówił co i tak kurwa jest bez sensu.... i nie ważne że wszyscy o tym wiedzą. Klient płaci, to firma zrobi! Ehhh....

A w domu? Miłe klepanie kodu? Oj nie... Obowiązki! Małżeństwo to śmierć wielka próba dla każdego programisty. Siedzenie do 02:00 już nigdy nie będzie rutyną, lecz raczej wyzwaniem. Co można zrobić pomiędzy 19 a 23? NIC!

Samotny nocny koder zrobi sobie w najlepszym przypadku kilka "kanapek", nie brudząc nie potrzebnie talerza (weźmie ten, który sprawdza się od tygodnia). Gorącą herbatę zastąpi byle jakim sokiem z kartonu. Nie będzie się trudził nawet tym, by nalać sobie go do szklanki... przecież jak siądzie do komputera, to nie będzie wstawał znowu do lodówki... weźmie cały kartonik ze sobą.

Samotny koder oczywiście kolacje zje przed monitorem. Jest to jeden z tych momentów w których moje sumienie zawsze pozwalało mi na beztroskie opierdalanie i przeglądanie całego syfu internetowego. Czy to dobrze? Tak! Bo jeżeli opierdalam się podczas jedzenia, to nie będę czuł tego wewnętrznego głupawkowego internetowego głodu, kiedy będę miał programować!

A jak to wygląda z perspektywy programisty - męża? Kolacja jakże inna... przyjemniejsza. Wszystkie tależe czyste. Herbata gorąca i czekająca już na spożycie. Kolacja spożywana nie przed monitorem lecz w kuchni przy stole. A podczas spożywania pokarmu człowiek robi co? Synchronizuje z drugą osobą informacje na temat wydarzeń i przeżyć z konkretneto dnia. No fajnie, tylko że to nie jest programowanie!!!

Ktoś czytając ten blog mógłby pomyśleć, że jestem nieszczęśliwym mężem i jakże by sie zdziwił! Po prostu moje marzenia na temat bycia idealnym programistą i choćby dobrym mężem czasami stoją ze sobą w sprzeczności. Wszystko już nie jest takie łatwe jak być powinno.

Kiedyś bardzo często zdarzało mi się programować..... z nudów. Teraz bym mógł sobie napisać kawałek programu, potrzebuję ustawić sobie cały dzień pod ten moment. Muszę poinformować swoją małżonkę, że wieczorem nie powinna na mnie liczyć i muszę się modlić, by tego dnia nikt z mojej (jak na programiste zdecydowanie za dużej) rodzinki do mnie nie zadzwonił z pretensjami, że się nie odzywam, że mam wszystkich w dupie, że nawet nie daje znać, że żyję....